Trasa Geologiczna

Druga wyprawa to trasa geologiczna, gdzie mogłem zobaczyć najciekawsze obiekty geologiczne w naszej kopalni.

Zasadniczo tym razem nasza wycieczka nie miała celu jako takiego (ostatnio szliśmy do Grot Kryształowych). Teraz naszym zadaniem było poznanie najstarszej części kopalni. Oczywiście poruszaliśmy się po dostępnych dzisiaj wyrobiskach. W miarę obrabiania zdjęć postaram się pokazać najciekawsze obiekty z tej trasy.

Zacznę od opisania techniki "fotograficznej". Tym razem było mi łatwiej, bo już na wstępie wiedziałem, jakie sposoby robienia zdjęć dadzą najlepsze rezultaty (bonus z poprzedniej wycieczki). Musiałem jednak improwizować, bo tym razem poruszaliśmy się po takich wyrobiskach, które często miały do 30m szerokości. W takich, ZUPEŁNIE ciemnych pomieszczeniach lampka w a100 niewiele mogła zwojować. Ale udało mi się wymyślić (jeszcze o takim czymś nigdzie nie czytałem) i zastosować ciekawą (chyba) technikę...

Materiał: ISO400 (ciemność całkowita i mimo posiadania statywu czasy na ISO100 wydłużały się za baaaardzo. Nie chciałem być hamulcem dla grupy (bo tempo mieliśmy dość konkretne). Dla zaoszczędzania czasu używałem P(anic). Przymykanie przysłony niestety nie wchodziło w grę (myślę, że zakotwiczenie się ze statywem na dłużej niż 20 sek za każdym razem, kiedy robiłem zdjęcie, skończyłoby się linczem na mojej osobie, dokonanym przez brać przewodnicką z kompaktami )

Sposób: najpierw pomiar światła (zwłaszcza w miejscach, gdzie lampki innych dawały nieco szarości) przez AEL w trybie przełączania i bez pomiaru centralnego. Dzięki temu lampa w a100 działała w trybie SLOW (czy jak się to tam nazywa). Jako podświetlacz AF służyła lampka górnicza, spust uruchamiałem wężykiem.

Zwykle czas otwarcia migawki mieścił się w granicach od 1 do 8 sekund. W tym czasie wodziłem lampką po odległych zakamarkach wyrobiska. Oczywiście wynik jest dość przypadkowy, ale w większości prób jest zadowalający.

Prezentuję poniżej zdjęcia, w których tę "technikę" widać najlepiej.

 

1. Zdjęcie nieudane, ale chciałem użyć go jako przykładu. Ta biała plama, to oczywiście światło lampki górniczej. Zwróćcie uwagę na czarna jamę w szczycie schodów. Ot, schody donikąd.

 

 

 

2. Ten sam kadr, ale oświetlenie schodów uzyskałem ruchem lampki. I zatrzymałem ruch w miejscu ciemnej plamy z pierwszego zdjęcia. Wydaje mi się, że zdjęcie dostało głębi, no i wiadomo już, dokąd prowadzą schody. Czas naświetlania: 1s + flash.

 

 

 

3. Czas 1s i wyraźnie widać przejazd lampką po łuku z lewej na prawo. Dodam tylko, że te fantazyjne twory to efekt wtórnej krystalizacji soli, a długość tych stalaktytów wynosi nawet do 100 cm.

 

 

 

4. Tutaj przedstawiam duże wyrobisko. Perspektywa jest nieco spłaszczona (ogniskowa 40mm). Do schodów było ok. 15m. Przy użyciu lampy a100 tonęły one w ciemności (mam zdjęcie poglądowe, ale nie pokazuję, bo nic na nim nie widać). Jedynym jasnym, rozpoznawalnym elementem były najbliższe skały na stropie i na spągu. Zastosowałem więc dłuższe naświetlanie (8s) i w tym czasie oświetliłem lampką górniczą schody i okolice. A jak wyszło, to widzicie.

Zwróćcie uwagę na bruzdy na skale... całe to wyrobisko powstało w specyficzny sposób, ale o tym napiszę więcej trochę później.

 

 

 

Otóż pokład soli w Wieliczce składa się z wielu warstw. 13,5 mln lat temu było tutaj Morze Mioceńskie, które wyparowało i powstał pokład soli. Formujące się Karpaty najpierw pokruszyły złoże, a potem przerzuciły te pokruszone bryły na północ, właśnie w nasze rejony. I to jest właśnie cecha, która wyróżnia nasze złoże spośród innych na świecie: mamy złoże pokładowe, gdzie sól zalega "warstwami" oraz złoże bryłowe (upraszczając możemy powiedzieć, że bryły są powyżej złoża pokładowego). Bryły soli są jak rodzynki w cieście. Tylko trochę większe, bo np. Kaplica św. Kingi ma 54 m długości, ok. 15 m szerokości i do 12 m wysokości. A nie jest to największa z brył w naszej kopalni...

Sól pokładowa dzieli się na kilka warstw. Żeby nie zanudzać: jedna z nich to sól szybikowa. Nie pamiętam, skąd wzięła się nazwa, w każdym razie jest to najczystsza sól! Do 99% NaCl. Po odnalezieniu takiego złoża, skuwało się każdy kawałeczek - a robiono to specjalnymi kilofami. Taki kilof nazywa się kogutek. Na skałach, otaczających sól szybikową, zostawały po takim skuwaniu charakterystyczne bruzdy.

Podobną do tej, białą sól pakowano do beczek, a ponieważ była najczystsza, to wysyłano ją prosto na Wawel, do króla. Na beczkach malowano orła i stąd nazwa takiej soli: sól orłowa. Niestety dla króla i szlachty, sól miała mierne wartości zdrowotne - była czysta i co za tym idzie pozbawiona wszelkich minerałów. Chłopi górą!

Sól szybikowa zalegała pod ziemią w stosunkowo niskich pokładach, maksymalnie do 2m wysokości. I na sporych przestrzeniach. Pozostawała więc spora połać stropu, którą było trudno zabezpieczyć.

 

5. Tutaj rzut oka na komorę powstałą po wybraniu soli szybikowej. Po lewej widać kaszt, a przy nim stoją świadki (trudno napisać o belach - świadkowie). Górotwór pracuje tutaj cały czas! Za XXX lat może już tutaj nie być komory... mimo tego kasztu, który widać po lewej w głębi.

 

 

 

6. Zbliżenie na strop i ślady ręcznej roboty przy użyciu kogutków.

 

 

 

Skoro już jesteśmy w tej okolicy, to wspomnę o metanie. Jest to zdradliwy gaz, który nie ma smaku i zapachu. Jest lżejszy od powietrza, więc gromadzi się przy stropie. Kiedy stężenie osiąga 5-15% i jednocześnie jest minimum 12% tlenu, następuje zapłon i wybuch. Od wieków górnicy walczyli z metanem. Dziś wyrobiska są przewietrzane i to wystarcza, by zapewnić bezpieczeństwo. Kiedyś trzeba było metan wypalać, zanim jeszcze osiągnął niebezpieczne stężenie. Praca ta była niezwykle niebezpieczna, bo nijakich mierników nie było. Ostatni zapłon metanu miał miejsce właśnie w tej okolicy. Było to na początku lat 70 w XX wieku, kiedy to górnicy spowodowali zapłon (na szczęście nie doszło do wybuchu). Na zdjęciach poniżej resztki pochłaniaczy które pozostały po prowadzeniu akcji ratowniczej. Pochłaniacz umożliwia oddychanie w zanieczyszczonej atmosferze pod warunkiem, że jest 19% tlenu. My ze sobą mieliśmy mniejsze pochłaniacze. Instrukcja obsługi: zatkać nos specjalną zatyczką, zerwać z pochłaniacza zawleczkę (urządzenie jednorazowego użytku), ustnik wsadzić do ust i... pozostaje około godzina na ucieczkę z zagrożonego rejonu.

 

7.

 

 

 

8.

 

 

 

Jak w kopalni gasi się pożary? Czym się da: urobkiem, piaskiem, wodą, solanką... Ale zadymienie i mała ilość tlenu oraz wysoka temperatura powodują, że nie da się dojść do ogniska pożaru. Dlatego najpewniejszą i najbezpieczniejszą metodą jest odcięcie dostępu tlenu do obszaru gdzie doszło do pożaru. Dziś mamy specjalne stalowe tamy bezpieczeństwa. Kiedyś w chodnikach budowało sie ściany ze stosunkowo wąskimi przejściami, które w razie pożaru łatwo było zamurować. Oto jedna z takich zabytkowych ścian.

 

9.

 

 

 

Kilka słów o zagrożeniach w kopalni soli. Zasadniczo w kopalniach mamy ich 3 rodzaje: gazowe, wodne i zawałowe.

O zagrożeniu gazowym w KSW już napisałem. Największy kłopot sprawia metan. A oprócz niego zabójczy CO oraz duszący CO2. Nie będę się nad nimi rozwodził, tylko napiszę, że mamy specjalne szkolenie (z egzaminem) tylko i wyłącznie nt. w/w gazów.

Zagrożenie wodne opisane jest w relacji z innej wyprawy, a teraz kilka słów o zawałach. Na wielu zdjęciach widoczne są połamane stemple, zaciśnięte korytarze itp... Górotwór nie znosi pustek, i prędzej czy później człowiek przegra z naturą. Ale czasu jest sporo, dlatego że sól (jako skała) jest plastyczna. W kopalni węgla górnikom cały czas grozi możliwość tąpnięcia. Węgiel zbiera naprężenia a potem gwałtownie je oddaje - i następuje tąpnięcie albo zawał. Sól reaguje zupełnie inaczej. Pod naprężeniem powoli się poddaje. Tąpnięcia w KSW nie występują. Oczywiście skała może popękać, pokruszyć się, ale nie ma tutaj gwałtownych ruchów.

Dla miasta zbudowanego nad kopalnią soli, plastyczność skały to przekleństwo. Dlaczego? Bo kiedy w kopalni węgla zakończą się pracę w wyrobisku, to potrzeba około 7 lat, aby grunt przestał pracować i ustabilizował się. W Wieliczce od 700 lat non stop coś się zapada... A bywało, że znikały całe kamienice... W 1992 roku zapadło się torowisko kolejowe i mur klasztorny, a dla miasta były przygotowane plany ewakuacji (ale o tym będzie więcej przy zagrożeniu wodnym).

Napisałem że nie ma tąpnięć, a zaraz potem, że kamienice znikały... Górnicy zdają sobie sprawę, że górotworu nie zatrzymają, i zawały w KSW były, są i będą, ale są one zawsze "kontrolowane". Specjaliści sa w stanie obliczyć na podstawie prędkości zaciskania się wyrobisk panujące w skale naprężenia i niebezpieczny rejon jest zabezpieczany (jeśli to możliwe) albo zamykany.

Dzisiaj zabezpiecza się głównie piaskiem, który jest wpompowywany wraz z wodą w dane wyrobisko. Woda potem jest odpompowywana.

Kiedyś zabezpieczano drewnem. Kiedyś... to tutaj, na ziemiach krakowskich była wielka puszcza. I cała ta puszcza skończyła w KSW, albo jako materiał do budowy szybów, klet, urządzeń warzelniczych, albo jako opał do warzenia soli, albo jako materiał do zabezpieczeń. W XVIII w. zaprzestano warzenia soli z powodu braku drewna w okolicy! Pisząc okolicy, mam na myśli odcinek Wisły poniżej Krakowa tak mniej więcej pod Sandomierz - wtedy transport soli i materiałów potrzebnych do jej produkcji odbywał się między innymi Wisłą. Jako ciekawostkę umieszczam kilka zdjęć starego drzewostanu Puszczy Niepołomickiej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rodzi się teraz pytanie: wycinali drzewa prawie w całej Polsce a zostawili las pod nosem? Odpowiedź jest prosta. Królowie mieszkający na Wawelu mieli różne rozrywki. Jedną z nich były polowania. I właśnie na potrzeby królewskich polowań pozostawiono obszar leśny dziś nazywany Puszczą Niepołomicką... Gdyby stolicę przenieśli do Warszawy wcześniej, to pewnie tego lasu by również nie było.

 

10. Na zdjęciu poniżej kilkusetletnie drzewo, zachowane w doskonałym stanie. Zwróćcie uwagę na sposób obróbki! Cięto je toporem!

 

 

 

11. A tutaj ciekawostka. Wydawać by się mogło, że poruszamy się chodnikiem... Nic bardziej mylnego! Jesteśmy w dużym wyrobisku, w którym wydzielono przejście budując ściany z drzewa - ułożono wielkie kaszty a na nich położono sztuczny strop z belek.

 

 

A teraz nieco zmienię temat.

Zasadniczo wszyscy wiedzą, że do powstania zdjęcia potrzebne jest światło. W kopalni mamy tylko światło sztuczne i w 99% przypadków zupełnie nie ma wpływu na umiejscowienie źródła i na jego siłę. Ale można i w takiej sytuacji coś wykreować:

12.

 

 

 

Woda, która przedostaje się do kopalni, czy to z powierzchni, czy ze źródeł podziemnych, zwykle ulega zasoleniu. I potem taka solanka wypływa do wyrobisk, przybierając przeróżne formy. Naukowo nazywa się to "efekty wtórnej krystalizacji" soli. A popularnie są to: makarony, kalafiory, włosy św. Kingi, itp, itd... Kolory zależą od tego, na czym akurat woda wypłynęła.

Oto kilka przykładów takiej wtórnej krystalizacji soli:

 

13.

 

 

 

14.

 

 

 

15.

 

 

 

16.

 

 

 

17.

 

 

 

Poprzednim razem rozpocząłem relację od opisu chodników, po których się poruszałem. Tym razem zostawiłem to na koniec.

A stopień trudności tej eskapady był nieco wyższy. Najciekawsze były miejsca, w których trzeba było przeciskać się bokiem, albo na czworakach. Niestety, tempo było dość ostre i nie udało się wszystkiego sfotografować.

 

18. Tu było ciasno...

 

 

 

19. Znów zawalony chodnik:

 

 

 

20. Fragment trudniejszego fragmentu naszej wycieczki.

 

 

 

21. I już w drodze powrotnej.

 

 

 

22. I na koniec dwa zdjęcia, które powstaly bez dodatkowej obróbki na komputerze - takie figle plata w kopalni swiatlo...

 

 

 

23.